Parzę kawę żołędziową i sporządzam podsumowanie miesiąca. Miesiąca pełnego nerwów, gonitwy myśli i nieplanowanej bieganiny. Bez ustalonego harmonogramu, przewidzianego toku wydarzeń. Szczerze mówiąc nie znoszę tego stanu. Kiedy skrupulatnie opracowany w punktach rozkład jazdy rozjeżdża się z rzeczywistością, kiedy muszę poprzestawiać w nim cyfry i literki.
Przez cały miesiąc nie pojawiła się żadna recenzja, relacja, tekst popularno-naukowy, jest smutno i ubogo. Szaruga porównywalna do samego miesiąca.
Zmieniałam koncepcje, próbowałam dopasować do siebie puzzle z kolejnych godzin i dni. Mieszałam kolorowy alkohol i niesmaczne piwo kokosowe, zjadłam mimochodem milion ciastek orzechowych, w pośpiechu popijałam leki kawą o dziwnym aromacie. Do szczytu degradacji zabrakło mi papierosowego dymku. Bez obaw, następnego dnia szalałam na jodze, a przez kolejny tydzień nie potrafiłam ruszyć nawet palcem u nogi. Fitbycie miesza się z intoksykacją, a zdrowy rozsądek z bylejakością.
Przestałam używać czerwonej szminki, skraplać perfumy Chanel pod bawełnianym golfem.
sobota, 5 grudnia 2015
sobota, 7 listopada 2015
PAŹDZIERNIK moimi oczyma
Ach, cóż to był za miesiąc!
Miesiąc w nieustającej podróży, uciekając z zagrożonego alarmem smogowym miasta do źródła górskiego czystego powietrza.
Miesiąc w nowym mieszkaniu, kilkukrotnie będącego zalewanym, tocząc walkę z kuchenką gazową, paląc garnki, ścierki oraz w domyśle parząc boleśnie siebie.
Miesiąc na kolejnym roku niezwykle fascynujących studiów i kłopotanie się z ułożeniem zaplanowanych sobie wcześniej, celowych zajęć dodatkowych dla spełniania i samorozwoju.
Moja najukochańsza pora roku obdarowała nas w tym roku szarymi sennymi porankami, spowitymi gęstą mgłą oraz dla urozmaicenia gorącymi dniami, obfitymi w promieniowanie słoneczne, szczególnie pięknie odbijające się w złotych liściach.
Przyjechałam do Krakowa z jedną torbą i śpiworem. Nie miałam jeszcze kluczy, konkretnego planu na nowy dzień, jedynie głowę pełną aspiracji, które spełzły na niczym.
Subiektywnie przedstawię, jak to wszystko się potoczyło
Przed wakacjami awansowałam z praktykanta do działu redakcji portalu Kulturatka.pl oraz otrzymałam własną legitymację prasową. Nie dość, że rozpiera mnie duma, to dzięki redakcji miałam szansę przeżyć kilka niezwykłych spektakli, posłuchać muzyki na żywo lub obejrzeć interesujące wystawy.
Udałam się na niesamowity. pełen pozytywnej energii koncert Natalii Przybysz w Fabryce, który naładował mnie (dosłownie) w moc do działania na kolejne dni.
Razem z przyjaciółką wybrałam się na nieco kameralny koncert w Małopolskim Ogrodzie Sztuki, który odwiedziłam po raz pierwszy. To miejsce wyjątkowo mnie oczarowało, nie wspominając już o samym koncercie. Muzyka przeniknęła mnie na wskroś, przeżyłam katharsis, doświadczyłam niezwykłego spotkania z intermedialnością sztuk.
Moją relację znajdziecie
TUTAJ
Odkryłam wegański serek Tofuneza, którego smak i konsystencja mnie oczarowały. Wciąż czuję jego smak w ustach...
Słoiczek na moim blogu śniadaniowym
W ramach Krakowskich Reminiscencji Teatralnych udałam się na spektakle:
Szyc- relacja TUTAJ
Niech żyje wojna
Mimo że nie wszystko było dla mnie do końca jasne, byłam podekscytowana świeżością młodych aktorów i ich rewelacyjną grą aktorską. Młodzieży, do boju na polskiej scenie artystycznej!
Poskromienie Złośnicy w Teatrze Bagatela: relacja TUTAJ
Niestety mnie rozczarował. Może jestem zbyt niedoświadczonym widzem i nieumiejętnym krytykiem teatralnym, aby ocenić wartość samego działa Nie znam się też na tym czy wykonanie było na wysokim czy średnio wysokim poziomie. Jednak ten specyficzny sposób na przybliżenie widzowi tematyki nie przemówił do mnie. Musiałam wedle możliwości jednak wybrnąć z sytuacji i uczynić względnie neutralną recenzję Bagateli.
Foto: Justyna Szramowska - Photography
Fryzury: Studio Fryzur Image
Makijaż: Czarny Kot maluje
Pewnego pięknego dnia wybrałyśmy się ze świetną żeńską ekipą na delikatną sesję zdjęciową, w kontrastujący teren...Nowej Huty. Dziewczyny co prawda długo spierały się jakie miejsce wybrać, ponieważ jak to każda kreatywna dusza- swoją artystyczną wizję ujmuje w różnych kategoriach. W długich, bajecznych sukniach pozowałyśmy przed barem mlecznym.
Pod koniec dnia udałyśmy się do Dworku Białoprądnickiego, spod którego zwerbowano nas na finisaż wystawy niezwykłego artysty Stanisława Kmiecika, malującego bez użycia rąk.
Inspirujące zdarzenie.
Kto z was załapał się na darmową kawę w MacDonaldzie? Nie jadam tam, ale w fazie depresji spowodowanej brakiem ekspresu w nowym mieszkaniu pojechałam specjalnie. Przebiłam się przez tłumy i odebrałam małą czarną bez żadnego problemu (długa kolejka wybrednych gości czekała z niezadowoleniem na kawunię z mleczkiem bądź kapuczinko z cukem).
Ta kawa kiedyś smakowała lepiej.
Kawa kiedyś smakowała lepiej.
Powiedziałam, że odzwyczajenie nastało, od teraz tknę tylko zieloną herbatę. Mój chłopak dał mi w urodzinowym prezencie ekspres.
Czy ktoś wspominał o rzuceniu kofeiny...?
Miałam przyjemność współpracować ponownie z Renatą Młynarczyk i Wandą Gał, z którymi stworzyłyśmy moją nową, egzotyczną i barwną kreację. Takiej mnie jeszcze nie było!
Działałam dużo na moim śniadaniowym dziecku, zapraszam do obserwacji (kogo to interesuje)
Miesiąc w nieustającej podróży, uciekając z zagrożonego alarmem smogowym miasta do źródła górskiego czystego powietrza.
Miesiąc w nowym mieszkaniu, kilkukrotnie będącego zalewanym, tocząc walkę z kuchenką gazową, paląc garnki, ścierki oraz w domyśle parząc boleśnie siebie.
Miesiąc na kolejnym roku niezwykle fascynujących studiów i kłopotanie się z ułożeniem zaplanowanych sobie wcześniej, celowych zajęć dodatkowych dla spełniania i samorozwoju.
Moja najukochańsza pora roku obdarowała nas w tym roku szarymi sennymi porankami, spowitymi gęstą mgłą oraz dla urozmaicenia gorącymi dniami, obfitymi w promieniowanie słoneczne, szczególnie pięknie odbijające się w złotych liściach.
Przyjechałam do Krakowa z jedną torbą i śpiworem. Nie miałam jeszcze kluczy, konkretnego planu na nowy dzień, jedynie głowę pełną aspiracji, które spełzły na niczym.
Subiektywnie przedstawię, jak to wszystko się potoczyło
Pierwsze śniadanie zjadłam bo królewsku. Wydałam bajeczną sumę na najzwyczajniejszą owsiankę z garścią owoców. za to z dwoma rodzajami roślinnego mleka i latte na mleku sojowym, która w krakowskiej Tekturze smakuje wyśmienicie. Miałam na to ochotę, chciałam pokolorować to miasto na jaśniejsze barwy. Poza tym kto bogatemu zabroni?Zdjęcie zamieszczone przez użytkownika Karolina Mrowiec (@karomro)
W krakowskiej kawiarni DeRevolutionibus natomiast można napić się najlepszej herbaty z trawą cytrynową i imbirem.
Udałam się na niesamowity. pełen pozytywnej energii koncert Natalii Przybysz w Fabryce, który naładował mnie (dosłownie) w moc do działania na kolejne dni.
Moją relację znajdziecie
Razem z przyjaciółką wybrałam się na nieco kameralny koncert w Małopolskim Ogrodzie Sztuki, który odwiedziłam po raz pierwszy. To miejsce wyjątkowo mnie oczarowało, nie wspominając już o samym koncercie. Muzyka przeniknęła mnie na wskroś, przeżyłam katharsis, doświadczyłam niezwykłego spotkania z intermedialnością sztuk.
Moją relację znajdziecie
TUTAJ
Odkryłam wegański serek Tofuneza, którego smak i konsystencja mnie oczarowały. Wciąż czuję jego smak w ustach...
Słoiczek na moim blogu śniadaniowym
W ramach Krakowskich Reminiscencji Teatralnych udałam się na spektakle:
Szyc- relacja TUTAJ
Niech żyje wojna
Mimo że nie wszystko było dla mnie do końca jasne, byłam podekscytowana świeżością młodych aktorów i ich rewelacyjną grą aktorską. Młodzieży, do boju na polskiej scenie artystycznej!
Poskromienie Złośnicy w Teatrze Bagatela: relacja TUTAJ
Niestety mnie rozczarował. Może jestem zbyt niedoświadczonym widzem i nieumiejętnym krytykiem teatralnym, aby ocenić wartość samego działa Nie znam się też na tym czy wykonanie było na wysokim czy średnio wysokim poziomie. Jednak ten specyficzny sposób na przybliżenie widzowi tematyki nie przemówił do mnie. Musiałam wedle możliwości jednak wybrnąć z sytuacji i uczynić względnie neutralną recenzję Bagateli.
Suknie: Ana Loùise
Modelki: Olga Milej i Karolina MrowiecFoto: Justyna Szramowska - Photography
Fryzury: Studio Fryzur Image
Makijaż: Czarny Kot maluje
Pod koniec dnia udałyśmy się do Dworku Białoprądnickiego, spod którego zwerbowano nas na finisaż wystawy niezwykłego artysty Stanisława Kmiecika, malującego bez użycia rąk.
Inspirujące zdarzenie.
Kto z was załapał się na darmową kawę w MacDonaldzie? Nie jadam tam, ale w fazie depresji spowodowanej brakiem ekspresu w nowym mieszkaniu pojechałam specjalnie. Przebiłam się przez tłumy i odebrałam małą czarną bez żadnego problemu (długa kolejka wybrednych gości czekała z niezadowoleniem na kawunię z mleczkiem bądź kapuczinko z cukem).
Ta kawa kiedyś smakowała lepiej.
Kawa kiedyś smakowała lepiej.
Powiedziałam, że odzwyczajenie nastało, od teraz tknę tylko zieloną herbatę. Mój chłopak dał mi w urodzinowym prezencie ekspres.
Czy ktoś wspominał o rzuceniu kofeiny...?
![]() |
Fot: Renata Młynarczyk Fotografia kodak estman 2d fuji 8x10 model: Karolina Mrowiec designer. Waleria Tokarzewska -Karaszewicz mua: EyeShadowGirl Make-Up |
Miałam przyjemność współpracować ponownie z Renatą Młynarczyk i Wandą Gał, z którymi stworzyłyśmy moją nową, egzotyczną i barwną kreację. Takiej mnie jeszcze nie było!
![]() |
Fot: Ada Masłowska, mod: Karolina Mrowiec |
Porwałam się też na testy, odbyło się kilka sesji. Tak naprawdę nie posiadałam żadnych reprezentacyjnych normalnych zdjęć.
Wspominając urodziny, tak, cóż, miałam urodziny. Nie do końca takie, jakie sobie zaplanowałam, ale nie mogę narzekać. Osoby, którym na mnie zależy pamiętały, doprowadziły do wzruszeń i nie opuściły w ten dzień. Było super-słodkie-wege-eko-wyjątkowe ciasto przygotowane przez moją mamę, pieczona dynia, mnóstwo zapalonych świec, papierowe miechunki, które wycinałam z jedwabnej bibuły, a na koniec ból brzucha. Starzeję się, wiem.
Skorzystałam z wszelkich możliwych weekendów zniżek, rabatów i promocji. Wydałam oszczędności na zakup nowych ubrań. Sprzedam swoją starą szafę, polecam.
A, halloweenowa bielizna fluorescencyjna jest super!
![]() |
Fot: Natalia Mrowiec, mod: Karolina Mrowiec, mua: Daria Mierzwa |
Ostatniego dnia miesiąca wybrałam się na bielską sesję zdjęciową z cudownymi Natalią Mrowiec i Darią Mierzwą. To zdjęcie zna każdy i (nieskromnie) wprost KOCHAM efekty tej współpracy.
![]() |
Ruud van Empel |
W moim pięknym mieście odbyła się kolejna edycja FotoArt Festivalu, prezentującego prace fotografów o międzynarodowej sławie. Wystawy, które oglądałam były na bardzo wysokim poziomie, każda poruszająca ważną problematykę. Najbardziej zainteresowały mnie zdjęcia Zeda Nelsona, prezentowane w Galerii Fotografi B&B "Kochaj mnie" traktujące o cielesności i poprawie urody. Szokujące, dające do myślenia.
Na koniec przeszłam rekrutację na staż do Biuletynu Informacyjnego Studentów AGH, lajkować proszę tutaj.
Czytałam
J. Cameron Droga Artysty
P. Simons Sześć dni w Leningradzie
Działałam dużo na moim śniadaniowym dziecku, zapraszam do obserwacji (kogo to interesuje)
Zjadlam Niebo
Nieczynny w obecnej chwili instagram
Nieczynny w obecnej chwili instagram
czwartek, 17 września 2015
Czego nauczyłam się podczas wolontariatu w Stacji Morskiej?
Grzeję się pod ciepłym kocem, palę świecę o zapachu jabłka i
cynamonu, delektuję się gorącym strudlem z mlecznym ryżem i rodzynkami w
środku. Pokój jeszcze nie wywietrzał z ostatnich oparów ciężkiego zapachu
kadzidła, a na zewnątrz wieje zimny wiatr, zdmuchując pierwsze liście z drzew.
Tak bardzo tęskniłam za przytulnym domem, własnym kątem i odrobiną spokoju.
Czasem jednak wyrywam się z marzeniami do idealizmów, bajek z mojej głowy,
które chcą się wydostać w realną przestrzeń. Planuję przyszłość nie licząc na
rzeczywiste możliwości. Zostaję sama ze światem moich myśli za drzwiami
zamkniętego, ciemnego pokoju. Być może na wrzesień pisane było mi ostateczne
wyciszenie?
Wracając z Helu wynotowałam krótką listę nabytych
umiejętności podczas mojego pobytu. Wydawać by się mogło, że praca ze
zwierzętami, a już ta darmowa z pewnością, to czysta rekreacja
i przyjemność czerpana z doświadczenia obcowania z drugą istotą żywą. Obowiązki w fokarium jednak mnie zaskoczyły, momentami z trudem przyjmowałam funkcję zanieś, pozamiataj. Tyczyło to się podejścia do jednostki, subiektywnych relacji interpersonalnych. Mimo wszystko chcę wydobywać z każdej sytuacji pożyteczny i pozytywny aspekt, stąd przedstawię naukę, którą wyniosłam.
i przyjemność czerpana z doświadczenia obcowania z drugą istotą żywą. Obowiązki w fokarium jednak mnie zaskoczyły, momentami z trudem przyjmowałam funkcję zanieś, pozamiataj. Tyczyło to się podejścia do jednostki, subiektywnych relacji interpersonalnych. Mimo wszystko chcę wydobywać z każdej sytuacji pożyteczny i pozytywny aspekt, stąd przedstawię naukę, którą wyniosłam.
sobota, 12 września 2015
Do utraty sił
Przejmująca opowieść o poświęceniu i dążeniu do odzyskania
najcenniejszego skarbu w życiu.
W tle doskonale dopasowana aranżacja muzyczna, piękna oprawa wizualna i realizm uderzający
w każdej scenie. Najnowszy film z Jake Gyllenhaalem w roli głównej to prawdopodobnie jeden
z najbardziej interesujących obrazów tej jesieni, mimo iż o jego zapowiedziach nie było głośno.
W tle doskonale dopasowana aranżacja muzyczna, piękna oprawa wizualna i realizm uderzający
w każdej scenie. Najnowszy film z Jake Gyllenhaalem w roli głównej to prawdopodobnie jeden
z najbardziej interesujących obrazów tej jesieni, mimo iż o jego zapowiedziach nie było głośno.
środa, 9 września 2015
WEGE NA POLSKIM PÓŁWYSPIE
Po raz pierwszy wystosuję post dotyczący podróży kulinarnej.
Podróży w pewnym sensie regiono-
i kulturo-znawczej, owszem, aczkolwiek skupię się na aspekcie, który zawsze dotyka mnie najbardziej i który stanowi często główny cel wyjazdów.
i kulturo-znawczej, owszem, aczkolwiek skupię się na aspekcie, który zawsze dotyka mnie najbardziej i który stanowi często główny cel wyjazdów.
Ponieważ dziwak ze mnie, a w dzieciństwie siedząc na
parapecie u babci czytywałam podręcznik Eko-ludka, dojrzałam w pewnym wieku do
podjęcia życiowej decyzji: zero trupów w moim ciele, koniec przemocy i start
świadomości. W tym momencie problem pojawiał się jedynie w miejscach
typowopolskich: karczmach i zagrodach ociekających wprost mięsem, gdzie dla
siebie potrafiłam znaleźć jedynie (czasem nawet rzadko) śląskie kluchy, tłuste
placki ziemniaczane czy krokiety. Wszystko podane z gęstym, śmietanowym sosem.
Na słodko można było folgować sobie niemal bez ograniczeń. Naleśniki- ukochane,
desery w każdym wymiarze. Poprzeczka podniosła się, kiedy wegetarianizm
przestał wystarczać, kiedy
zrozumiałam, iż to jedynie półśrodek do
wypełnienia głównego celu.
Uzbroiłam się w bagaż wiedzy zdobytej poprzez internetowy
surfing, dowiedziałam się, że na wakacjach nie jest weganom łatwo. We
Władysławowie znajdziesz jeszcze jakiś nowo otwarty fastfood, ale na Helu możesz pomarzyć. W
rzeczywistości było przyjemniej niż się spodziewałam.
niedziela, 30 sierpnia 2015
Lody w waflu nad wietrznym brzegiem
Uczę się korzystać z małych chwil wytchnienia, wypełniać je
przyjemnościami i nie stawiać sobie nieustannych zakazów. Nie iść przez życie
drogą pełną znaków „stop.”
Wolne przedpołudnie. Pakuję książkę, grubą bluzę, pół
butelki soku. Na stacji wsiadam w pierwszy pociąg. Przystanek Jurata, cichy kurort
z zamkniętymi drzwiami i witrynami o 9 rano. Wraz ze wschodzącym słońcem budzi
się do życia. Doskonale znam go na pamięć. Całe dzieciństwo, rok
w rok, bez zmian i komplikacji, każde wakacje przemierzaliśmy Polskę wzdłuż na drugi koniec, aby wypocząć akurat tutaj. Półwysep, rodzinna tradycja. Systematycznie pielęgnowane przyzwyczajenie, po dobrych kilkunastu latach wracam tu po raz drugi.
w rok, bez zmian i komplikacji, każde wakacje przemierzaliśmy Polskę wzdłuż na drugi koniec, aby wypocząć akurat tutaj. Półwysep, rodzinna tradycja. Systematycznie pielęgnowane przyzwyczajenie, po dobrych kilkunastu latach wracam tu po raz drugi.
poniedziałek, 24 sierpnia 2015
Pamiętnik nadmorski
Uciekłam przed zgiełkiem wielkiego miasta. Przed tłokiem, hałasem, szybkością. Wiecznym wyścigiem i agresją. Zaszyłam się w zielonej przystani, gdzie choć liście żółkną i spadają złote na ziemię- wyciszam się. Jestem bezpieczna, nie rani mnie strach ani samotność. Gdyż najbardziej okrutna potrafi stać się zwykła pustka. Poczucie braku, tylko ja- mała w tym ogromnym zamieszaniu.
Introwertyczna osobowość podobno powinna czuć się wspaniale. Sam na sam, obcowanie ze swoimi zmysłami i spotykanie się z własnym cieniem. Wyłamuję się. Potrzebuję wpuścić do tego zamkniętego szczelnie na kłódkę świata drugą osobę. Kogoś, kto rozumie. Nie potrzebuje wyjaśnień, interpretacji. Jest bliski. Jest tuż obok.
Introwertyczna osobowość podobno powinna czuć się wspaniale. Sam na sam, obcowanie ze swoimi zmysłami i spotykanie się z własnym cieniem. Wyłamuję się. Potrzebuję wpuścić do tego zamkniętego szczelnie na kłódkę świata drugą osobę. Kogoś, kto rozumie. Nie potrzebuje wyjaśnień, interpretacji. Jest bliski. Jest tuż obok.
sobota, 15 sierpnia 2015
Akcja szkolna, start
Zaparzam w kubku zieloną kawę i smakuję jej groszkowego
posmaku. W filiżance obok mieszam ze sobą orzechy ziemne i rodzynki. Naprawdę,
nie wiedziałam wcześniej jak fantastycznie potrafią smakować razem. Czekając na
animację w telewizji migają mi przed oczami reklamy poświęcone głównie dzieciom
i dla dzieci. Mimo że wakacje jeszcze nie dobiegają końca, a niektórzy dopiero
przed sobą mają swoje zaplanowane wojaże, akcja promująca produkty szkolne trwa
w najlepsze. Jestem zmuszona oglądać różowe tornistry z pełnym wyposażeniem lub
te z nadrukami superbohaterów dla
dzielnych małych chłopców. Czuję aż przez ekran ich plastikowy zapach nowości i
przypominam sobie własne pilne przygotowanie do rozpoczęcia szkoły.
piątek, 17 lipca 2015
Bezpieczeństwo, słodkie lato
Wrażliwa na zapach. Ubrana w gruby, wełniany sweter spoglądam na budzący się do życia ogród przez czerwone, drewniane belki. Niebo koloru czarnego, pokryte gęstą warstwą skumulowanych chmur, spośród których od czasu do czasu wyłania się promyk słońca, padając na moją twarz. Ziemia wydziela aromat porannej ulewy. Smaruję ciało jabłoniowym balsamem, tylko dla poprawy samopoczucia. Wspomnienie wakacji, około siedem lat temu. Chłonę woń i przypominam sobie bezcenną nieodpowiedzialność dzieciństwa, siłę infantylnego koleżeństwa jaką posiadałam w tamtych latach. Parzę zieloną herbatę, sięgam po suszone owoce. Słodki nektar pozostający na palcach przyciąga do nich małe, pracowite pszczoły.
czwartek, 5 marca 2015
Recital Tomasza Madzi
28 lutego 2015
Bazyliszek, Bielsko-Biała
Przez ponad dwie godziny mocne, gitarowe granie
rozbrzmiewało w maleńkiej salce przy bielskiej starówce. Podczas swojego
recitalu Tomasz Madzia udowodnił, iż prawdziwą duszę posiada przede wszystkim muzyka
instrumentalna i jak wielkie pokłady emocji można w niej zawrzeć.
Szorstkie, elektryczne dźwięki, atakujące głośnością ludzkie ucho tylko pozornie wydają się formą buntu i szaleństwa. Naprawdę najczęściej nie staramy się ujrzeć głębi i przesłania, jakie niesie za sobą ten rodzaj ekspresji.
Szorstkie, elektryczne dźwięki, atakujące głośnością ludzkie ucho tylko pozornie wydają się formą buntu i szaleństwa. Naprawdę najczęściej nie staramy się ujrzeć głębi i przesłania, jakie niesie za sobą ten rodzaj ekspresji.
piątek, 27 lutego 2015
Obserwacje teatralne
Od Wieczoru Kawalerskiego w reżyserii Pawła Pitery oczekiwałam dobrze przyswajalnego spektaklu, przeznaczonego dla niezbyt wymagającego widza, wkładając go od początku do szuflady widowisk z gatunku komedii łatwych i przyjemnych.
Otrzymanie prezentu świątecznego jakim był bilet do krakowskiego teatru dla osoby z małego miasta, przyzwyczajonej do cyklicznych sztuk wystawianych przez Teatr Polski w Bielsku-Białej wiązało się z niemałą porcja emocji. W głowie pojawiły się pytania: czym różnić będzie się spektakl tutaj, to jest: dla bogatszych (jak twierdzono w naszych stronach), kto przyjdzie go obejrzeć i przede wszystkim jaki będzie jego odbiór?
Z zaciekawieniem przyglądałam się więc grupie ludzi pojawiających się w budynku Bagateli: dystyngowanych, z wysoko podniesionymi głowami, przyodzianych w przyciasne czerwono-jaskrawe sweterki lub niestety- w odzienie prawie-sportowe, ale za to markowe i szyte jak na miarę; przybyłych tłumnie na wieczorne przedstawienie.
wtorek, 24 lutego 2015
sobota, 21 lutego 2015
Wszyscy recenzują, recenzuję i ja
Nie oglądałam zwiastunów, nie czytałam książki, recenzji,
opinii ani komentarzy.
Na premierę postanowiłam udać się z pustą głową i brakiem jakichkolwiek uprzedzeń oraz oczekiwań. Niestety w obliczu tak niesamowitego fenomenu (o którym mówi suma liczby światowych fanów i krytyków), próbując odciąć się od mediów nawet w każdy możliwy sposób, nie mogłam całkowicie wykluczyć z życia wpływów filmu.
Dopadł mnie na Spotify, poprzez utwory z oficjalnego soundtracku. Słuchałam ich bez przerwy, właściwie do teraz nie potrafię wyrzucić owych melodii z mojego umysłu. Jak narkotyk weszły
w mój krwioobieg i słyszę je nawet w cichej nocy. Nie zdarzyło mi się to od czasu Amelii i Drugiego Oblicza. Nie klasyfikuję ich jako dobre czy złe, ale umiejętnie dobrane. Jako całość tworzą odpowiedni zestaw rozpieszczający moje zmysły.
Jeśli działa tak muzyka, wartość estetyczna całego dzieła musi wzrosnąć (przynajmniej dla mnie).
Dlatego też ciężko ocenić mi jakikolwiek film krytycznie nisko, gdyż nawet jeżeli nie podoba mi się fabuła, nudzi mnie, czy po prostu- nie potrafiąc dokładnie uzasadnić dlaczego, ale obrazu w żaden sposób nie mogę nikomu polecić; tworzą go również aktorzy, ich gra i emocje, scenografia, sposób kamerowania. Muszę uwzględnić to wszystko zanim przejdę do podjęcia ostatecznej decyzji.
Na premierę postanowiłam udać się z pustą głową i brakiem jakichkolwiek uprzedzeń oraz oczekiwań. Niestety w obliczu tak niesamowitego fenomenu (o którym mówi suma liczby światowych fanów i krytyków), próbując odciąć się od mediów nawet w każdy możliwy sposób, nie mogłam całkowicie wykluczyć z życia wpływów filmu.
Dopadł mnie na Spotify, poprzez utwory z oficjalnego soundtracku. Słuchałam ich bez przerwy, właściwie do teraz nie potrafię wyrzucić owych melodii z mojego umysłu. Jak narkotyk weszły
w mój krwioobieg i słyszę je nawet w cichej nocy. Nie zdarzyło mi się to od czasu Amelii i Drugiego Oblicza. Nie klasyfikuję ich jako dobre czy złe, ale umiejętnie dobrane. Jako całość tworzą odpowiedni zestaw rozpieszczający moje zmysły.
Jeśli działa tak muzyka, wartość estetyczna całego dzieła musi wzrosnąć (przynajmniej dla mnie).
Dlatego też ciężko ocenić mi jakikolwiek film krytycznie nisko, gdyż nawet jeżeli nie podoba mi się fabuła, nudzi mnie, czy po prostu- nie potrafiąc dokładnie uzasadnić dlaczego, ale obrazu w żaden sposób nie mogę nikomu polecić; tworzą go również aktorzy, ich gra i emocje, scenografia, sposób kamerowania. Muszę uwzględnić to wszystko zanim przejdę do podjęcia ostatecznej decyzji.
wtorek, 10 lutego 2015
Nasze wspólne Znaki szczególne
Paulina Wnuk Znaki
szczególne
Autobiografia pokolenia
lat 80-ych.
Po książkę sięgnęłam z głębokim pragnieniem poszerzenia
wiedzy o historię, która najbliższa jest
mojej własnej, ale paradoksalnie, o której wiadomo mi najmniej. Nie rozumiem na
czym polega reforma polskiej edukacji- czy może nauczyciele kształceni w tamtych czasach nie otrzymali
obiektywnej wiedzy, by przekazać ją dalej, czy może my- pokolenie ich dzieci nie
jesteśmy gotowi by pojąć prawdę?
piątek, 23 stycznia 2015
Birdman
Czym jest bycie artystą?
W jaki sposób owa identyfikacja wywyższa kogoś utalentowanego od istoty niewyróżniającej się z tłumu ponurych ludzi z
telefonami komórkowymi w dłoni, wciąż uciekającego przed czasem w nieznanym dla siebie kierunku?
niedziela, 4 stycznia 2015
Otwórz Wielkie Oczy!
Dni do polskiej premiery szeroko reklamowanych Wielkich Oczu
odliczałam skrupulatnie.
Z niechęcią do spędzania przed kinowym ekranem godzin,
zaspokajając umysł dobrze przyswajalnymi bajkami, a jednocześnie z niemałą
ciekawością.
W jaki sposób od fantastycznych dokonań w biograficzną opowieść może przemienić się reżyserska ręka Tima Burtona?
W jaki sposób od fantastycznych dokonań w biograficzną opowieść może przemienić się reżyserska ręka Tima Burtona?
Do startu, start!
Długo wahałam się przed założeniem bloga i naskrobaniem
czegoś konstruktywnego.
Dziesiątki za i przeciw,
zróżnicowane nastawienie do własnych umiejętności i wreszcie pomysł:
ta podstawowa jednostka w kreacji! Bowiem samych myśli przechodzących przez głowę jest mnóstwo, czas i środki na realizację niestety z czasem się kurczą, aby w końcu spaść do zera.
ta podstawowa jednostka w kreacji! Bowiem samych myśli przechodzących przez głowę jest mnóstwo, czas i środki na realizację niestety z czasem się kurczą, aby w końcu spaść do zera.
I zawsze wpadam w to smętne koło, motając się w natłoku
idei i przebłysków, przechodząc przez zaangażowanie i dochodząc, koniec końców
do zniechęcenia.
A co, jeśli nikt tego nie przeczyta? It doesn’t matter!
Jeśli
wprawia mnie to w szczęście- robię to.
Oto nastał jednak nowy rok i nowe postanowienia. Jako osoba
z wykształcenia mająca mieć na co dzień do czynienia z tak zwaną kulturą tym
razem branżowo, a nie jedynie z czystej ciekawości, postawiłam trzy cele do
odhaczenia podczas kolejnego sylwestra:
orientuj się
poznawaj
nie idź na łatwiznę
Proste, a za to jak bardzo do intelektualnej rozkoszy
potrzebne.
Staram się nie czynić z życia łatwizny, a szukać w każdym
szczególe piękna i przetwarzać go. Barwiąc je, perfumując . I nie są to-
zrozummy się- parszywe sztuczki służące do wyretuszowania lichej
rzeczywistości. Jakkolwiek by nie brzmiały, wynoszą zwyczajne czynności w
obszary magicznej przyjemności.
Czuj, dociekaj, poznawaj i czerp z tego pełnymi garściami. A
ja inspirując się tym zdaniem wszystko skrupulatnie uwiecznię.
Subskrybuj:
Posty (Atom)