niedziela, 30 sierpnia 2015

Lody w waflu nad wietrznym brzegiem

Uczę się korzystać z małych chwil wytchnienia, wypełniać je przyjemnościami i nie stawiać sobie nieustannych zakazów. Nie iść przez życie drogą pełną znaków „stop.”

Wolne przedpołudnie. Pakuję książkę, grubą bluzę, pół butelki soku. Na stacji wsiadam w pierwszy pociąg. Przystanek Jurata, cichy kurort z zamkniętymi drzwiami i witrynami o 9 rano. Wraz ze wschodzącym słońcem budzi się do życia. Doskonale znam go na pamięć. Całe dzieciństwo, rok
w rok, bez zmian i komplikacji, każde wakacje przemierzaliśmy Polskę wzdłuż na drugi koniec, aby wypocząć akurat tutaj. Półwysep, rodzinna tradycja. Systematycznie pielęgnowane przyzwyczajenie, po dobrych kilkunastu latach wracam tu po raz drugi.

Jestem sama na leśnej ścieżce, napawam się zapachem sosen, zrywam dzikie jeżyny. Drewniany kościół stoi o tej porze zamknięty. W każdą niedzielę uczęszczałam tutaj na mszę dla dzieci. Sympatyczny ksiądz rozdawał słodycze, lecz zdarzało się, że ominęła mnie kolejka, ponieważ byłam za mała i nie wyrastałam ponad tłum. Raz obdarowano mnie czekoladowymi pastylkami z miętą. Wydaje mi się, że czuję dziś w ustach ich smak.

Cisza, pełna radość. Wędrując uliczkami czuję spływającą na mnie energię. Mijam pierwszych ludzi spacerujących z psami, docieram do molo, gdzie wita mnie porywisty wiatr i okrzyki mew.

Poznaję nowe miejsca, odremontowane budynki, nowoczesne udogodnienia. Badam, co zmieniło się od ostatniego razu. Na mojej twarzy szeroki uśmiech. Czuję się cudownie, szczęśliwa, gromadzę entuzjazm na kolejny tydzień.

Kurort nie jest wielki. W zasadzie to jedynie połączenie kilku ulic noszących imiona miejscowych książąt, stanowiących przejście znad plaży do zatoki. Z zapasem czasu postanawiam zająć miejsce na ławce blisko plaży, wyciągam książkę, wdycham jod. Reperuję zdrowie niczym w sanatorium- w końcu za miesiąc wrócę do brudu i hałasu- daję sobie odpocząć.

Pobyt zbliża się ku końcowi. Wychodzę z pracy i zamawiam w budce słodkie lody w kolorowym waflu. Dziś nie zwracam uwagi na pieniądze ani kalorie. Cieszę się.


Czekając, lubię moment kiedy wreszcie mogę powiedzieć: jutro powiem „to już jutro.”

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz