Woody Allen niestety znów nie przekonuje. Jest lekko i przyjemnie, ale cukierkowy nastrój filmu nie współgra z teoretycznie dramatyczną (w pewnym sensie) opowieścią przedstawioną w ironizujący sposób.
a odrzuceniem zmienia się diametralnie w chwili, kiedy mężczyzna odnajduje wreszcie cel dalszego życia. Odzyskanie umiejętności odczuwania doznań zmysłowych wzrasta wraz z postępem realizacji opracowanego planu.
Joaquin Phoenix pokazuje swoje kolejną twarz, tym razem
grając postać młodego Wertera usadzonego w realiach współczesnej cywilizacji. Komizm
nieoczekiwanego biegu wydarzeń,
w którym uczestniczy bohater napędza całą historię, rozbudzając zaspanego widza z letargu, w który popadł po obejrzeniu pierwszej połowy.
w którym uczestniczy bohater napędza całą historię, rozbudzając zaspanego widza z letargu, w który popadł po obejrzeniu pierwszej połowy.
Przez większą część odliczałam minuty do wyjścia z sali
kinowej. Potentat filmu niewykorzystany. Czy łudzę się jeszcze iż Allen odzyska
formę i wybiorę się na kolejny (wytworzony w ekspresowym tempie, niczym wprost
z taśmy produkcyjnej reżysera) spektakl? Sądzę iż wysławione imię zawsze
pozyska liczną publikę, spodziewam się jednak, iż potraktuję zbiór (ostatnich)
filmów niczym historie będące elementami w wielkim zbiorze opowiadań, gdzie jedynie
zestawione razem utworzą wartościowszą całość.
Pragnę poinformować, iż od lipca piszę również dla portalu Kulturatka.pl.Serdecznie zapraszam wszystkich chcących być na bieżąco z wydarzeniami kulturalnymi, szczególnie w królewskim Krakowie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz