wtorek, 24 lutego 2015

Teoria Wszystkiego

Kiedy emocje po Oskarowym wieczorze powoli zaczynają opadać, włączam ścieżkę dźwiękową
z filmu Teoria Wszystkiego i zabieram się do pisania.




Obejrzałam go już dużo wcześniej, na pokazie przedpremierowym w Multikinie w Galerii Kazimierz, około tygodnia przed oficjalną premierą. Zaproszenie było podarunkiem od Radia Radiofonia, które otrzymałam w redakcji na Kopcu Kościuszki (wyprawa tam po raz pierwszy, w dodatku w środku śnieżnej wichury już wiązała się z pewnym bezcennym przeżyciem) w ramach wygranej odpowiedzi na pytanie konkursowe „co robi student, żeby się nie uczyć?”
Faktycznie, sesja nadchodziła wielkimi krokami, a kolejnego dnia na uczelni czekały mnie dwa kolokwia, niemniej jednak postawiłam tego wieczoru na poświęcenie się filmoznawstwu lub krytyce filmowej (usprawiedliwiam w ten sposób swoje występki jako ekspedycje w ramach studiów kulturoznawczych). Noc spędziłam w towarzystwie podręczników do 3 rano, ale sukces jednak dokonał się w postaci zaliczenia na 5 oraz oczywiście w posiadaniu niebywałej satysfakcji wzięcia udziału w pewnego rodzaju vipowskim spektaklu.

Nie zgodziłabym się z opiniami jako przerobienie historii Hawkinga na romans, aby odegrać go
w kinie jest bezcelowym i nadmuchanym pomysłem. Co prawda- uzmysławia, że opowieść miłosną (dobrze przyswajalną i miłą w odbiorze, gdyż prawie każdy może znaleźć w niej coś dla siebie: mądrość, wspomnienie czy rozrywkę) można skonstruować właściwie ze wszystkiego; niemniej jednak ukazuje życie człowieka pod innym kątem, od strony, od której można byłoby je badać prawdopodobnie nie w pierwszej kolejności.

Urzekły mnie emocje, którymi zostałam obdarowana, uwydatnione przeszywającą na wskroś muzyką Johanna Johannsona. Nieczęsto zdarza mi się siedzieć wbita w kinowy fotel podczas seansu, który bynajmniej nie jest filmem akcji ani thrillerem (ostatnim podobnym przykładem niech będzie zbyt mało obficie nagradzane według mnie Drugie Oblicze).

Co ważniejsze- pobudził świadomość do analizy głębszego sensu istnienia i własnego pojęcia moralności. Wychodząc z kina miałam pewien przymus dotknięcia i zaczerpnięcia odpowiedzi na niewygodne pytania dotyczące chociażby związku i partnerstwa. A jak Ty byś postąpił? Jak trudno przyjąć czyjeś nieszczęście jako własne prawdopodobieństwo i wyegzekwować odstąpienie
i wykluczenie któregoś z dostępnego w teraźniejszości dobra. Wydaje się wtedy tak niemożliwe, odrzucamy ową myśl od siebie, nie usiłując zadręczać się niepotrzebnymi sprawami. Być może nie chcąc sprowadzać na siebie przesądnego złego losu lub nie dążąc do rozprawiania i zajmowania cennego czasu kwestiami, których daj Boże nigdy nie będziemy musieli realnie poruszać.

Wydaje mi się prawdziwie wyjątkowe, kiedy obraz pozostawia po sobie w widzu milion myśli, wyciągniętych i przyjętych wniosków, snów niepozwalających spokojnie spać w nocy. Jeżeli atakuje tak namacalnie organizm, wpływa fizycznie na jego stan. Nie przechodzi obojętnie jak kolejna osoba minięta na ulicy, zachowuje się na dłużej aby prowokować do wcześniej nieporuszanych rozważań, nieznanych tematów i  niezaobserwowanych postaw.

Eddie Redmayne przywodzi na myśl artystę, potrafiącego uwieść widza w każdej odgrywanej przez siebie postaci. Tymczasem nie stworzył kreacji wzbudzającej namiętność w rozkochanych w aktorze fankach, ale przepełnionego uczuciami człowieka pozbawionego możliwości ukazania ani zwerbalizowania ich. Trudna do przedstawienia charakterystyka zamkniętych w ciele skumulowanych emocjach, wzbudzająca współczucie, troskę, przerażenie. Oskar zasłużony.

Sama jestem fanką wszelkich zbeletryzowanych biografii, gdyż pod pozorem wejścia do czyjegoś życia, mogę poznać je od środka. Nawet jeżeli w większości przesycone są fikcją, uwielbiam opowieści o inspirujących ludziach, którzy dokonali czegoś ważnego, zostawili/ zostawiają widoczny ślad swojego istnienia na tym świecie.
Nie zajmując się fabułą, gdyż w takim przypadku nie komentuje się czyjejś historii, nie podważam też ani nie zajmuję się dowodzeniem jej prawdziwości. Polecam jako posiłek dla ducha, źródło pewnych wartości, które można odkryć w samym sobie, dopasowując do własnych przeżyć oraz aspiracji. Jedna z piękniejszych filmowych opowieści ostatniego czasu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz